Lord Jim w nowym, ładnym wydaniu i w świeżym tłumaczeniu stał dumnie na mojej
ulubionej półce z książkami w oczekiwaniu, aż znajdę wystarczająco dużo czasu,
siły i odwagi, aby się z nim zmierzyć. Jest to bowiem książka, do której nie
można podejść w pośpiechu, bez odpowiedniego przemyślenia wydarzeń i słów
zawartych w każdym kolejnym rozdziale.
Za pierwszym razem czytałem
powieść Josepha Conrada w liceum, jako obowiązkową lekturę i pamiętam, jak
ciężko było mi przez nią przebrnąć. Akcja rozwija się stopniowo, bez pośpiechu i
w nietypowej formie opowieści starego marynarza. Może to szybko znudzić
niecierpliwego czytelnika. Przyznaję, że nudziło i mnie - ówczesnego licealistę.
Tym razem było mi nieco łatwiej, bo przez 9 lat niejedną ciężką książkę moje
oczy widziały.
Jeśli czytelnika nie zniechęci średnio przystępna, choć
wielkiego kunsztu forma, z pewnością poruszy go i zmusi do przemyśleń doskonała
treść. Autor w opowieści o marynarzach i ich przygodach porusza problemy, z
jakimi nie często mamy do czynienia w literaturze. Oto młody bohater, Jim, zmaga
się nie tyle z trudnościami stawianymi przed nim przez los, co z ciężarem wizji
człowieka, którym chciałby być, marzeniem o własnym bohaterstwie i pogonią za
romantycznym ideałem. W konsekwencji staje się postacią tragiczną, nad którą
zdaje się wisieć fatum zrodzone ze słabości Jima.
Myślę, że nie bez
powodu akcja powieści przekazywana jest nam z pewnej perspektywy. Nie
towarzyszymy bezpośrednio Jimowi, lecz poznajemy historię za pośrednictwem
starego marynarza Marlowa. Daje nam to odpowiedni dystans, byśmy mogli nieco
chłodniej ocenić działania Jima. On sam bowiem "jest jednym z nas" i może wcale
nie byłoby nam trudno całkowicie się z nim utożsamić. Przecież każdy z nas jest
lub był młody, zapatrzony w romantyczne ideały i niejednemu z nas zdarzyło się w
młodości, pod wpływem chwili, popełnić jakiś fatalny błąd, który przez długie
lata mógł nas nawiedzać w bolesnych, wstydliwych wspomnieniach. A jednak autor
poddaje nam drugi punkt widzenia - starszego, doświadczonego człowieka, który
niejedno już widział i ma prawo inaczej oceniać młodszego przyjaciela. W tej
sytuacji od nas zależy, komu przyznamy więcej racji.
"Lord Jim" to wielka
powieść. Niełatwa, ale mądra i dająca wiele satysfakcji z dotarcia do kresu
podróży w jaką nas zabierze. Na pewno niejeden czytelnik przedwcześnie wyskoczył
z niej, widząc w dziele Conrada tonący okręt nudy. Ja ze swojej strony
zapewniam, że warto pozostać na pokładzie z kapitanem Marlowem.
Recenzja pierwotnie opublikowana była na moim dawnym blogu wsrodksiazek.blogspot.com.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz