wtorek, 29 stycznia 2013

"Trylogia nowojorska" - Paul Auster

Zaczynasz czytać powieść detektywistyczną. Już na początku sprawia ona wrażenie nietypowej. Później robi się już tylko dziwniej, bardziej niepokojąco, wręcz nierealnie. Autor zaszczepia w twoich myślach kolejne pytania i wcale nie ma zamiaru pomagać ci w odnalezieniu wszystkich odpowiedzi. 

Najpierw przedzierasz się przez pierwszą część trylogii, Szklane miasto, czy może Miasto luster. Próbujesz śledzić historię, ale nie zawsze możesz widzieć ją z bliska. Często obserwujesz jedynie niezbyt wyraźne odbicia. A jednak to, czego jesteś świadkiem wstrząsa tobą. Zastanawiasz się nad pytaniami, z którymi się zetknąłeś. Nie możesz zapomnieć o tym, co spotkało bohatera powieści. 

Nieco później spotykasz Duchy. Każda z osób, które widzisz, ma swoją barwę. I tak jak koloru doświadczyć możesz jedynie widząc go, tak postać poznajesz obcując z nią, obserwując jej poczynania. One jednak nie zawsze postępują tak, jakbyś się po nich spodziewał. Zachowanie głównego bohatera budzi twój sprzeciw. Mimo wszystko, jak przyjaciel, trwasz przy nim. Chcesz zobaczyć dokąd doprowadzi go, a wraz z nim ciebie, ta dziwna historia. Druga część tryptyku nie łączy się fabularnie z pierwszą, ale co chwilę budzi skojarzenia ze Szklanym miastem. Masz wrażenie, że każda z nich próbuje ci coś dyskretnie powiedzieć, a twoim zadaniem jest zrozumieć ich wspólne przesłanie. 

Z tym nastawieniem wkraczasz do części trzeciej, Zamkniętego pokoju. Po nieco fantasmagorycznym zakończeniu Duchów, czujesz się, jakbyś się obudził ze złego snu. Tutaj wszystko jest realne, z przyjemnością czytasz kolejne zdania zręcznie ułożone przez autora. Historia, chociaż niecodzienna, wydaje się prawdopodobna i przede wszystkim wciągająca. W głowie nadal kołaczą ci myśli zaszczepione przez wcześniejsze części tryptyku, rzucają swój cień na Zamknięty pokój. W każdej z trzech wizji powtarza się motyw życia cudzym życiem, bycia odbiciem innej osoby, jej cieniem lub podążania za jej duchem. Za każdym razem jesteś świadkiem nierównej gry, w której tryby wpadają bohaterowie. Czy da się w tej grze wygrać? 

Prędko nie zapomnisz tej książki. Być może zechcesz do niej wrócić, odnaleźć ukryte znaczenia, sekrety, sens enigmatycznych wydarzeń, prześledzić wskazówki odnoszące się do innych dzieł literackich, przeprowadzić detektywistyczne śledztwo, byle tylko rozwikłać zagadki, na które nie udzielono ci odpowiedzi. 

wtorek, 22 stycznia 2013

"Papuga Flauberta" - Julian Barnes

Słyszałem wcześniej o "Papudze Flauberta" i od jakiegoś czasu miałem chęć ją przeczytać. W końcu mi się to udało, jednak zupełnie nie spodziewałem się tego, co w niej znalazłem. To zaskoczenie miało zarówno swoje ciemniejsze, jak i jaśniejsze strony.

W ten beletrystyczny esej, czy może w eseistyczną beletrystykę wpadłem wprost ze świata potoczystej prozy, jaką reprezentowały przeczytane przeze mnie w ostatnim czasie powieści. Tymczasem Julian Barnes okazał się nieco bardziej wymagającym autorem. Oczekiwał ode mnie skupienia, delektowania się niebanalną, kreatywną formą i smakowania odkrywczej treści. Musiałem zmierzyć się z rodzajem książki, z jakim dotąd się nie zetknąłem. I owszem, "Papuga Flauberta" w wielu miejscach zachwyca, budzi szacunek dla kreatywności pisarza i nietuzinkowych form, którymi zręcznie się bawi. Barnes potrafi rozśmieszyć, błyszczy poczuciem humoru, inteligencją i erudycją. Przybliża nam postać Gustawa Flauberta i intryguje fikcyjnym tłem w którym pierwsze skrzypce gra Geoffrey Baithwaite, biograf autora "Pani Bovary". Pan Baithwaite nieco niepewnie i z dystansem przekazuje mam strzępki swojej własnej historii, na której bardzo mocno odcisnęła się śmierć jego żony oraz dawne życie, które z nią dzielił. Przede wszystkim jednak, pisze na naszych oczach niezwykły esej o francuskim pisarzu, któremu poświęcił wiele swojego zaangażowania. Pisanie tej biografii okazuje się niełatwe, gdyż Flaubertowi bardzo zależało, by jak najlepiej ukryć się za swoją twórczością, a lata od jego śmierci zatarły wiele śladów, które mogłyby pomóc w detektywistycznych poszukiwaniach prawdy o nim. Symbolem tej zabawy w kotka i myszkę między biografem a sławnym pisarzem staje się papuga, która przez chwilę pełniła funkcję muzy Flauberta.

"Papuga Flauberta" nie bez przyczyny przez lata pozostawała najbardziej znaną książką Juliana Barnes'a. Pod wieloma względami wyróżnia się zarówno na tle powieści, jak i esejów. Jest odkrywcza i bardzo dobrze napisana. Jeśli jednak masz chęć na coś lekkiego, zostaw ją sobie na później. "Papuga" będzie od ciebie wymagała nieco skupienia, by móc się w niej w pełni rozsmakować.

piątek, 11 stycznia 2013

"Winter Journal" - Paul Auster

Ta książka trafiła do mnie wprost z nowojorskiej księgarni. Twarda okładka, przyjemna w dotyku obwoluta i delikatnie postrzępione brzegi kartek. Naprawdę ładna edycja wydawnictwa Henry'ego Holta. Od dawna byłem zainteresowany tym tytułem i nie mogłem doczekać się polskiego tłumaczenia. Jednak lektura "Winter Journal" w oryginale, dokładnie takiego, jaki wyszedł spod pióra Paula Austera, okazała się być prawdziwą ucztą. 

Język, jakim został napisany "Dziennik zimowy", jest prosty i melodyjny. Czytelnik czuje, że autorowi zależało, by każde zdanie brzmiało w odpowiedni sposób i poruszało w odbiorcy odpowiednie struny. Ten przystępny język doskonale współgra z osobistą, wręcz intymną formą pamiętnika. Narrator opowiada historię swojego życia w drugiej osobie, co jest konwencją rzadko spotykaną, a jednocześnie potęguje klimat bezpośredniości. Auster stopniowo odkrywa przed nami kolejne sfery swojego życia. Wspomnienia z chłopięcych lat, sytuacje z młodości, które głęboko wryły się w jego pamięć czy to ze względu na swój dramatyczny przebieg, czy też na wagę, jaką odegrały w życiu pisarza. Uczucia, miłość, seksualność, słabości, szczęście i ból, odkrywanie różnych form sztuki i obcowanie z nią. Autor pisze o wszystkim i można odnieść wrażenie, że niczego przed nami nie zatai. Pokazuje to, co najciekawsze, wszystko co czyni go tym, kim jest.

"Dziennik zimowy" jest interesujący, ponieważ mówi o konkretnym człowieku, o całym jego życiu, ale przede wszystkim jest autobiografią pisarza. Ktoś, kto kocha literaturę i w dodatku ceni prozę Paula Austera, odnajdzie przyjemność w podglądaniu prywatnego życia autora. Za sprawą tego pamiętnika możemy zobaczyć, co go ukształtowało, co sprawiło, że zaczął pisać dobrą prozę, co go napędza. Jednocześnie każda kolejna strona pokazuje jego mistrzostwo objawiające się w przemyślanej kompozycji. Pewne fragmenty skupiają się na życiu uczuciowym bądź intelektualnym, jednak w dużej części pamiętnika perspektywę postrzegania wyznacza cielesność - ciało, doznania, czynności. Na to wszystko patrzymy oczami człowieka, który przekracza próg zimy swojego życia. Jego ciało jako chłopca czy młodzieńca pozostało wspomnieniem, podobnie jak wszystko, co w przeszłości robił. Oczekuje jednak ciągu dalszego, ponieważ życie się jeszcze nie skończyło, jeszcze wiele przed nim. 

Auster miał odwagę wydać książkę bardzo osobistą, a jednocześnie napisaną z wielkim kunsztem, po prostu piękną. "Winter Journal" nieustannie trzyma czytelnika w stanie zainteresowania tym, co jeszcze pisarz przed nim odkryje. A historia pozostaje otwarta. "Drzwi zostały zamknięte. Inne drzwi się otworzyły".