środa, 26 września 2012

"Rzeźnia numer pięć, czyli krucjata dziecięca" - Kurt Vonnegut

Czy da się napisać satyrę o Drugiej Wojnie Światowej? Nie bezpieczną komedyjkę w stylu 'Allo 'Allo, lecz obraz najgorszych potworności, cierpienia i wszechobecnej śmierci zaprawiony czarnym humorem. Owszem, to zostało zrobione i ma tytuł Rzeźnia numer pięć.

Ta powieść kompletnie mnie zaskoczyła. Nie spodziewałem się czegoś takiego. W ten sposób nikt nie pisze, a przynajmniej nie o takich potwornych rzeczach. A jednak tylko tak da się opisać prawdziwe oblicze wojny w powieści, którą można z przyjemnością czytać. Styl Vonneguta sprawia, że wiersz za wierszem płynnie wlewa się przez nasze oczy, nawadniając i zatruwając umysł wydarzeniami, które nie powinny były mieć miejsca. Ale "zdarzają się". Autor przeplata opowieść o okrutnej wojnie z innymi wydarzeniami z życia głównego bohatera, Billy'ego, włącznie z porwaniem go przez obcych na planetę Tralfamdoria. Gruba warstwa ironii i absurdu ma ochronić czytelnika, ale i protagonistę przed bezlitosną przemocą i śmiercią. I to właśnie stanowi o sile prozy Vonneguta - jego zdolność podjęcia ciężkiego tematu w lekkiej powieści.

Rzeźnia numer pięć mówi o bezsensie wojny, o jej bezcelowym okrucieństwie. Ale jest też o tym, jak trudno jest funkcjonować po przeżyciu jej. Zarówno Billy, jak i opowiadający jego historię narrator oraz jeden z jego przyjaciół z czasów wojny zmagają się z koszmarem, który nie daje o sobie zapomnieć. Narrator pragnie uwolnić się pisząc książkę, jego przyjaciel Bernard O'Hare dystansuje się od tych wspomnień i niechętnie o nich rozmawia, Billy natomiast ucieka przed przeszłością w swój własny świat.

A dlaczego "krucjata dziecięca" jako rozwinięcie tytułu? Autor nie mógł pominąć tego, że w wojnach uczestniczą przede wszystkim dzieci. Młodzi ludzie, którzy giną, zabijają i oglądają rzeczy, które na zawsze zniszczą ich psychikę. Ale cóż, zdarza się...

So it goes.

6 komentarzy:

  1. Muszę powtórzyć.
    Pamiętam, że jak czytałam "Rzeźnię", to wydawała mi się czymś genialnym - ale to było dawno i pewnie nawet wtedy dobrze nie zrozumiałam tej pozycji. Zdecydowanie muszę przeczytać jeszcze raz, zastanawiam się tez, jak teraz odbiorę powieść...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę, że "Rzeźnia numer pięć" jest, na swój sposób, genialna. Styl autora i jego podejście do tematu można nazwać wyjątkowymi. Zastanawiam się, czy inne książki Vonneguta są tak dobre.

      Usuń
  2. Posiadam tą książkę, ale już sam tytuł jakoś odrzuca mnie od przeczytania. Podejrzewam, że zbyt mocna dla mnie..:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Vonnegut pisze w sposób, którego nie da się podrobić. Byłam swego czasu, na studiach jeszcze, pod olbrzymim wrażeniem jego tworczości. "Rzeźnia nr 5", "Śniadanie mistrzów", "Kocia kołyska" - wszystkie te książki czytałam po kilka razy. I tak sobie pod wpływem Twojego wpisu myślę, żeby lekturę powtórzyć, sprawdzić, czy Vonnegut nadal robi na mnie takie wrażenie jak niegdyś.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja wciąż ostrzę sobie zęby na "Śniadanie mistrzów" i "Kocią kołyskę". Zawsze jakoś umyka mi okazja, żeby je kupić i przeczytać.

      Usuń